Hej Kochani!
Jak zapewne wiecie, ostatnie 3 miesiące spędziłam w Azji, wcześniej niemalże przez 2 miesiące byłam na Kubie i w Meksyku, a tuż przed tym pomieszkiwałam przez 1,5 miesiąca na Wyspach Kanaryjskich. W międzyczasie odwiedziłam jeszcze Szwajcarię, Wielką Brytanię, Portugalię i dwukrotnie Włochy. I to wszystko w ciągu ostatnich 10 miesięcy! To zdecydowanie mój najbardziej aktywny pod względem wyjazdów okres w życiu.
Jak to w ogóle możliwe, że tyle podróżuję?!
Otrzymuję od Was mnóstwo pytań na ten temat, dlatego chciałabym wyjaśnić, jak ze studentki stałam się PR Girl, a następnie cyfrowym nomadą. To była bardzo długa i wyboista droga, ale była jedna rzecz, która zaważyła na wszystkim.
A zaczęło się pewnego pięknego grudniowego dnia…
Zachęcona pozytywnymi komentarzami pod swoimi stylizacjami na jednym z portali modowych postanowiłam założyć bloga. Był 5.12.2010 r. Od tego czasu minęło już 7,5 roku! Gdy myślę, jak długi to okres, to sama jestem pod wrażeniem, że udało mi się tyle wytrzymać. :)
Mój pierwszy wpis znajdziecie tutaj: Początek. Nie wstydzę się go, choć zdaję sobie sprawę, że ani zdjęcia, ani tekst nie są zadawalające, natomiast muszę przyznać, że w tamtym momencie w zupełności wystarczyły. Fotografowała mnie 12-letnia wówczas siostra. Ja byłam wtedy na 1. roku studiów, ona chodziła do 6. klasy. Minęło sporo czasu, bo mój mały uroczy fotograf jest już studentką 1. roku! I do dzisiaj zdarza się, że robimy razem sesje na bloga. :)
To były początki blogosfery. Znajomi ze studiów podśmiechiwali się za plecami z mojego bloga, bo wtedy było to dosyć dziwne – robić sobie zdjęcia i publikować je w Internecie. Niebywałe! Jeszcze nie było mowy o zakładaniu bloga tylko po to, by na nim zarabiać. Jeszcze nikt nie wiedział, że na blogach wówczas założonych najwytrwalsi zarobią jakiekolwiek pieniądze. Blogi zakładało się na ogólnodostępnych platformach, dlatego mój na początku miał następujący adres: www.plaamkaa.blogspot.com. Były to oczywiście darmowe platformy. I przez to codziennie był zasypywany spamem w postaci mnóstwa niepotrzebnych i niezwiązanych z tematem bloga komentarzy. Najgorzej!
Kilka lat później zrozumiałam, że blog nie jest już tylko zabawą. Zrobił się wielki hype na profesjonalizowanie swoich blogów, a ja wpatrzona w innych, lepszych i bardziej doświadczonych blogerów, podążałam za nimi niemalże krok w krok. Zauważyłam, że coraz więcej osób odchodzi z ogólnodostępnych platform na rzecz swojej własnej domeny. Zamarzyłam o stronie www.plaamkaa.pl i zrobiłam wszystko, co w mojej mocy, by tę własną domenę mieć. Przeczytałam mnóstwo poradników, jak przenieść bloga, znalazłam firmę, która zajmowała się tą najważniejszą przeprowadzką, zapoznałam się i polubiłam z WordPressem (platformą, z której publikuję wpisy i administruję całym blogiem). W lipcu 2013 blog zaczął działać pod nowym adresem i całe szczęście – działa do dzisiaj!
Własna domena zmieniła moje życie. Brzmi to dość banalnie, ale to prawda. Gdy blog stał się stroną osobistą, na której wygląd i kształt wpływ mam wyłącznie ja, został zauważony przez międzynarodowe firmy. Współpracowałam z takimi markami jak Nivea, Stradivarius czy Gillette! Nawet nie wiecie, jaka to radość, gdy ktoś z tak wielkiej firmy pisze do Was i proponuje współpracę! Do dzisiaj sprawia mi to wielką frajdę, a moi bliscy nie mogą uwierzyć, że mam już prawie 27 lat, gdy zaczynam tańczyć lub skakać ze szczęścia! :D
Dzięki temu, że miałam własną stronę internetową, zostałam zauważona również przez mojego późniejszego pracodawcę – markę DeeZee! To najlepszy sklep internetowy z damskim obuwiem w Polsce, a ja miałam przyjemność spędzić tam 3 lata, uczyć się od najlepszych i w ostateczności po kilku awansach pracować jako PR Girl. Dzięki własnej domenie!
Co było później? To już doskonale wiecie… Postanowiłam odejść z etatu na rzecz bycia cyfrowym nomadą. Podróżuję, zwiedzam zakątki świata, o których nawet nie śniłam, poznaję odmienne kultury, jem dziwne potrawy. A oprócz tego cały czas pracuję nad swoją stroną. Bo gdyby nie ona, nie byłoby tego całego zamieszania, a ja zupełnie nie wiem, jak potoczyłyby się moje losy. :)
Co mogę powiedzieć? Warto być na swoim i zarabiać na swojej pasji, jednak należy robić to z głową i profesjonalnie. Własna domena = profesjonalizm.
*Ten tekst powstał w ramach projektu #ModaNaHosting. Jeśli jesteście zainteresowani tematyką, zachęcam do lektury artykułu Kei.pl: #ModaNaHosting.
10 comments
To cudowne spojrzeć wstecz i stwierdzić – zrobiłam kawał dobrej roboty. Gratulacje :) Teraz zaistnieć w blogosferze graniczy chyba z cudem…dlatego podpatruję najlepsze według mnie blogi, uczę się, a Twój jest właśnie jednym z nich :) pozdrawiam Ania
Dokładnie, świetnie jest sobie podsumować jakiś czas pracy i wyciągnąć z tego wnioski. Bardzo dziękuję za komentarz! :)
Gratuluję sukcesu! :)
Nieskromnie dziękuję! :))
Cieszę się, że jesteś zadowolona ze swojej decyzji. Przy okazji, świetny zestaw! :)
Dzięki, Monika! :)
Świetny wpis! Gratuluję wspięcia się po szczeblach kariery aż tak wysoki, że możesz robić to co lubisz :)
Jeszcze duuużo przede mną, ale bardzo dziękuję! :)
Brawoooooo