Hej Dziewczyny!
Ostatni wpis typu Mój codzienny makijaż pojawił się tu 1,5 roku temu. Poprzedni (Mój makijaż dzienny) w 2015 roku! Od tego czasu sporo zmieniło się zarówno w mojej pielęgnacji, jak i kosmetyczce, dowiedziałam się jeszcze więcej o kosmetykach kolorowych oraz sztuce nakładania makijażu, dlatego postanowiłam zrobić małą aktualizację. Podczas dziesiątych z kolei porządków w trakcie kwarantanny przygotowałam dla Was wpis o kosmetykach do makijażu, których używam na co dzień. Oto one…
Krok 1 – podkład
Jakiś czas temu zrezygnowałam z używania na co dzień ciężkiego, a zarazem doskonale kryjącego podkładu Catrice, o którym pisałam tutaj: Mój codzienny makijaż, ponieważ zatykał mi pory. W tym momencie na co dzień używam podkładu L’Oréal Infallible. Jest lekki i wydajny – wystarczy nałożyć dwie krople produktu na pędzel, następnie na twarz i od razu człowiek wygląda o niebo lepiej. Podkład nie jest mocno kryjący, więc bardziej zaczerwienione miejsca niestety są widoczne, ale ogólnie ładnie wyrównuje koloryt. Nie waży się na twarzy. Nadmiar podkładu “zgarniam” z twarzy mokrą gąbeczką do makijażu. Mój odcień: 125.
Szukałam w sieci tego podkładu, żeby sprawdzić dla Was ile kosztuje i zobaczcie, na co natrafiłam na stronie Notino! Opcja Wypróbuj na sobie, dzięki której możemy “przymierzyć” kolor podkładu do swojej twarzy! Super sprawa i w czasach kwarantanny to jedno z najfajniejszych rozwiązań, by wybrać odpowiedni kolor podkładu, jeśli np. wpadniemy na pomysł, by odświeżyć swoją kosmetyczkę. Koniecznie to zobaczcie: L’Oréal Paris Infallible.
Krok 2 – korektor
Czas na krok drugi, a mianowicie korektor Tarte Shape Tape. I to nie byle jaki korektor, bo korektor, który naprawdę świetnie bawi się w chowanego! Dlaczego tak twierdzę? Bo podobno to absolutny hit wśród korektorów i każdy o tym wie, oprócz mnie. To znaczy – oprócz mnie do grudnia 2019, bo wówczas dowiedziałam się o nim od siostry i zapragnęłam go mieć. Wrzuciłam na InstaStories informację o nim i okazało się, że:
- każdy o nim wie,
- każdy go ma,
- jest świetny,
- jest bardzo wydajny,
- to najlepszy korektor pod oczy na świecie,
- jest drogi (totalnie nie opłaca się go kupować w Polsce lub zamawiać z USA bez promocji),
- ale można kupić go taniej (np. w Bangkoku, do którego wybierałam się w styczniu).
Ostatecznie podkład kupiłam w Bangkoku w świetnej cenie – w zestawie z bazą pod korektor i płynem do spryskiwania po nałożeniu korektora (mam nadzieję, że rozumiecie co mam na myśli) kosztował 125 zł! Od tego czasu używam go codziennie. Jest lekki, a zarazem doskonale kryje, wydajny i ma piękne opakowanie. Mój odcień: 205, light sand.
Krok 3 – puder
Makeup Revolution Baking Powder – o tym pudrze też już pisałam rok temu! Kupiłam go zupełnie przez przypadek w Hiszpanii (w trakcie wakacji skończył mi się puder, a ja na gwałt potrzebowałam zmatowienia swojej cery), a wybrałam go głównie z powodu atrakcyjnej ceny. Wówczas kupiłam odcień Banana, który świetnie sprawdza się, gdy jestem opalona. Jakiś czas temu w jednej z drogerii stacjonarnych zauważyłam, że jest odcień Lace, więc natychmiast go kupiłam, ale wydaje mi się, że jest nieco za blady dla mnie. Teraz zobaczyłam, że jest jeszcze odcień Light Banana, więc zamówię go i dam Wam znać, czy lepiej się u mnie sprawdzi. Tak czy inaczej – puder sypki jest świetny, wydajny, delikatny (jestem odpowiedniem królewny na ziarnku grochu, która wyczuwa nieprzyjemne drobinki na swojej twarzy). Polecam, bo jest w super cenie! W Notino w tym momencie kosztuje 24,90 zł.
Puder rozświetlający pod oczy Lightening Secret marki Hean to już makijażowy kaprys, ale postanowiłam o nim wspomnieć. Otrzymałam go w prezencie i początkowo nie byłam do niego przekonana, bo to mój pierwszy w życiu puder pod oczy. Co się okazało? Jest ultralekki, dzięki czemu nie obciąża skóry pod oczami. Nakładam go w miejsca, w które nałożyłam wcześniej korektor Tarte. Ma lekkie rozświetlające drobinki, które odbijają światło. Wprawdzie nie używam go na co dziń, raczej na większe wyjścia, ale postanowiłam o nim wspomnieć, bo może tak jak ja nie wiedziałyście, że coś takiego istnieje na rynku. :)
Krok 4 – bronzer
Bronzer to kosmetyk, bez którego nie ruszam się z domu. Bahama Mama od theBalm jest jednym z najpopularniejszych na całym świecie. Używam go od wielu lat. Ma dosyć chłodny odcień, więc idealnie nadaje się do konturowania twarzy. Jest bardzo wydajny i jedno opakowanie wystarcza mi nawet na 2 lata (o ile wcześniej nie wypadnie mi z rąk i się nie rozsypie).
PS Wiecie, że poprawnie pisze się podobno “brązer”? Ja osobiście nie potrafię przekonać się do takiej pisowni. :P
Jestem wierna bronzerowi od theBalm, ale zachęcona recenzją koleżanki jakiś czas temu zdecydowałam się na zakup kosmetyków z linii Natalii Siwiec dla Revolution PRO. Bronzer jest naprawdę świetny! W dodatku prawie o połowę tańszy, niż Bahama Mama. Bardzo podoba mi się szata graficzna całej tej linii Revolution PRO X Nath (same zobaczcie) – chciałabym, żeby moje wszystkie kosmetyki wyglądały tak ładnie! :D Jedyny minus tej serii to moim zdaniem brak lusterka, choć zastanawiam się, czy wstawienie lusterka do tego typu opakowania (papierowe) byłoby możliwe.
Krok 5 – róż
Róż to kolejny produkt, którego używam w swoim makijażu i mogłabym zapomnieć o bronzerze, o cieniach do powiek, ale o różu nie – sprawia, że wyglądam jak normalny, zdrowy człowiek i z nałożoną odrobiną różu na policzkach czuję się zdecydowanie lepiej i… po prostu ładniej. Od lat używam róż Bourjois. Kocham go za zapach i za to, że trzeba się natrudzić, żeby go przedawkować. Przebrnęłam przez wiele odcieni tego różu, ale ostatecznie najczęściej używam:
- 42 Rose Blossom
- 54 Frosted Rose
W przypadku różu z kolekcji Natalii Siwiec dla Revolution PRO jest nieco inaczej – bardzo łatwo go przedawkować i wyjść z domu z ogromną różową plamą na policzku, więc uważajcie. Ale muszę przyznać, że kolor ma ładny.
Krok 6 – brwi
Uwielbiam mieć podreślone brwi! Miałam kilka lat temu robiony makijaż permanetny brwi, ale w tym momencie niewiele po nim zostało, dlatego regularnie stosuję hennę, a do tego wszelkie braki domalowuję w trakcie codziennego makijażu. Zazwyczaj stosuję znany wszystkim cień do brwi marki Catrice, ale jakiś czas temu dostałam kosmetyk, o którym warto wspomnieć – żelową pomadę do brwi Tattoo Brow od Maybelline. Daje fajny efekt, ale trzeba uważać z ilością nakładanego preparatu na brwi.
Krok 7 – cienie do powiek
Nie wiem, czy kogokolwiek jeszcze tym zaskoczę, ale… raczej nie używam cieni do powiem. Nie wynika to z braku paletek, a bardziej z lenistwa. Nie chce mi się na co dzień malować powiek cieniami i męczyć się z nimi tylko po to, by wieczorem je zmyć. :D Dlatego na co dzień idę na łatwiznę i używam albo rozświetlacza theBalm, który pokażę Wam poniżej, albo bronzera z paletki The Manizer Sisters również od theBalm, który jest delikatnie opalizujący. Zazwyczaj używam dwóch preparatów – bronzer nakładam na całą powiekę, a rozświetlacz w kąciku oka. Postanowienie na 2020: nauczyć się porządnie malować oczy CIENIAMI do powiek.
Krok 8 – rozświetlacz
TheBalm to marka, która w swojej ofercie ma świetnej jakości kosmetyki, dlatego tak chętnie ich używam. Rozświetlacz to mój kolejny must have w kosmetyczce. Pięknie odbija światło, efekt jest naturalny, na czym najbardziej mi zależy. Stosuję go od wielu lat i to najlepszy rozświetlacz, jaki kiedykolwiek miałam.
Latem używam złotego rozświetlacza marki Becca specjalizującej się w mocnym glow. Kosmetyk jest stosunkowo drogi (kosztuje 179 zł), ale bardzo wydajny i jestem pewna, że posłuży mi przez lata. Nie mogę się doczekać wizyty w domu rodzinnym, bo czekają tam na mnie dwa kolejne rozświetlacze tej marki.
Krok 9 – eyeliner
Powoli zmierzamy do końca. Bardzo rzadko, ale zdarza się, że używam eyelinera (zazwyczaj wtedy, gdy przedłużane rzęsy zaczynają się przerzedzać). Kiedyś nie wyobrażałam sobie wyjść z domu bez kreski na powiece. Później zapisałam się na makijaż permanetny powiek i malowanie kreski przestało mieć sens. W tym momencie moja permanentna kreska nadal jest widoczna, choć o wiele mniej. Będę musiała w tym roku powtórzyć zabieg. Eyeliner L`Oreal Paris, Super Liner Perfect Slim jest świetny, precyzyjny i sprawdzi się nawet u osób, które nie mają doświadczenia albo szczęścia w rysowaniu ładnej kreski.
Krok 10 – błyszczyk do ust
Czas na ostatnie szlify – błyszczyk do ust. Najlepiej w delikatnym różowym odcieniu lub transparentny. Olejek do ust NYX Professional Makeup #thisiseverything jak mówi hashtag – dla mnie jest wszystkim i jest totalnie wystarczający. Odcień, którego używam: 01 Sheer. Szczerze polecam, jeśli lubicie naturalny efekt na ustach.
To tyle w kwestii mojego dziennego makijażu. Jeśli chodzi o makijaż na większe wyjścia, w moim przypadku wygląda to tak, że po prostu nakładam więcej tych samych kosmetyków, makijaż jest mocniejszy, a do tego dodaję cienie do powiek (zazwyczaj stosuję te z paletki Naked 2) i mocny kolor na usta (pokochałam pomadki do ust od NeoNail – tutaj je pokazywałam: sylwestrowe stylizacje).
A jak to wygląda u Was? Malujecie się na co dzień? Bez jakich kosmetyków nie wyobrażacie sobie swojego makijażu? Dajcie znać w komentarzach!
8 comments
Świetny wpis! :) Również uwielbiam róż Bourjois.
Witam w klubie! :)
Na co dzień tylko i wyłącznie delikatny, podkreślający urodę makijaż :)
Jakich kosmetyków używasz na co dzień? :)
Gdzie można kupi ten rozwietlacz w internecie? Chcialbym kupic dla zony. Dzieki :)
Na stronie Notino.pl :)
Ja się baardzo czerwienię i to w najmniej trafionych sytuacjach, więc róż u mnie odpada. Więcej podkładu na policzki i czerwienie zostaje moim sekretem.
Ten podkład Loreal jest sztosem a róż od Natali Siwiec ma piękny kolor ? Jeśli chodzi o makijaż to nakładam to praktycznie codziennie bo dodaje mi on energi i takiego powera do działania ?