Cześć, Jestem Plamka i od 7 lat prowadzę bloga modowego, na którym pokazuję swoje stylizacje.
Uwielbiam nosić sukienki i szpilki. Na blogu prezentuję eleganckie, kobiece zestawy, które trafiają do wielu z moich Czytelniczek. Do sukienek i szpilek dodaję nieco mocniejszy makijaż niż na co dzień, by dobrze wyglądać na zdjęciach. I koniecznie wyprostowane na gładką taflę włosy. Sporadycznie stawiam na delikatne loki. Nie wspominając o rzęsach 3:1, bo bez nich to już tak jak bez ręki (albo oczu). Taką znacie mnie z blogowych zdjęć. A chcecie wiedzieć, jak jest w rzeczywistości?
Chętnie Wam dzisiaj o tym opowiem…
Dowolność
Gdy pół roku temu odeszłam z pracy na etacie, moje życie wywróciło się do góry nogami. Hasło przewodnie dla tego okresu: totalna swoboda. Miałam pełną dowolność w tym co robię, bo zaczęłam pracować zupełnie zdalnie. A to oznaczało dowolność zarówno w kwestii miejsca pracy (może być koniec świata, byle było wifi), jak i godzin zwlekania się z łóżka (w bardziej leniwe dni również z opcją pracy bezpośrednio z łóżka) czy mojego outfitu. Nie wspominając o makijażu, bo postanowiłam, że go olewam. Nie miałam na to siły. Byłam wyczerpaną baterią, potrzebowałam więc czasu i słońca, by znowu odżyć i co nieco zrozumieć.
Czas na dystans
Mój tydzień bez ściemy miał miejsce pół roku temu. W ostatnim dniu pracy wyszłam z biura o godzinie 14 i pojechałam prosto na lotnisko. Wyjechałam na tydzień do Włoch z mętlikiem w głowie. Mój rozum nie ogarniał tego, co zrobiłam w ciągu ostatniego miesiąca z moim cholernie poukładanym, idealnym życiem, ale serce kazało spakować walizkę i ruszać przed siebie. Więc posłuchałam, spakowałam i ruszyłam. Po najbardziej leniwym tygodniu w roku (a może i w całym moim dorosłym życiu) wróciłam do Polski z niezbędnym mi wówczas dystansem, który złapałam wraz z mnóstwem promieni słonecznych i świetną opalenizną. Dystansu do siebie i świata. Kiedyś totalnie zakompleksiona z powodu problemów z cerą ciągnących się przez całe gimnazjum, poprzez liceum i studia, aż do laserowego usuwania blizn na twarzy w wieku 24 lat, nie wyobrażająca sobie jakiegokolwiek wyjścia z domu bez mocnej tapety. Prostująca każdego dnia włosy, spędzająca mnóstwo czasu przed lustrem każdego ranka, przesadnie dbająca o swój wygląd i opinię innych. Zrozumiałam, że jakieś 99,99% osób na świecie ma sami wiecie gdzie to, czy jestem pomalowana, mam na twarzy jakiekolwiek blizny lub czy jestem świetnie uczesana… W zasadzie to ja muszę czuć się dobrze sama ze sobą. Więc zaczęłam. I od razu zaznaczę, że nie chodzi mi o niedbanie o siebie, bo jestem tego wielką przeciwniczką. Chodzi o to, że lubię dobrze wyglądać, ale lubię też komfortowo żyć. Od tego momentu wiele się zmieniło…
Jak wyglądam na co dzień?
Jeansy lub szare dresy, biały t-shirt, kolorowy sweter i wygodne buty – to mój standardowy zestaw, w którym spotkacie mnie na mieście. Możliwe, że mnie nie poznacie, bo pewnie znowu zrezygnowałam z makijażu (krem nawilżający górą!), a zamiast palić włosy prostownicą, postanowiłam związać je w nonszalanckiego koka. Potrzebowałam tego tygodnia we Włoszech, by to wszystko zrozumieć i zaakceptować samą siebie w takiej wersji, ale dzisiaj, jako niemalże 27-letnia kobieta, muszę przyznać, że lubię się bez podkładu na twarzy i w luźnym dresie. I doskonale rozumiem gwiazdy znane z wielkiego ekranu, które na co dzień wychodzą z domu w równie wielkiej kurtce i butach UGG – ile można się stroić?! ;) To przecież cholernie nudne i czasochłonne – zwłaszcza, jeśli Twój zawód po części tego od Ciebie wymaga.
Jeśli chodzi o makijaż, od razu muszę przyznać, że nie jestem idealnym przykładem stawiania na totalną naturalność i nie o to chodzi mi w tym wpisie. Mam wykonany makijaż permanentny brwi (nawet dzisiaj robiłam poprawki:P), ust i kreski na górnych powiekach. W dodatku te rzęsy! Ale to nie sprawia, że wyglądam sztucznie, a moja twarz jest nie do poznania. Wręcz przeciwnie – wszystko wygląda dość naturalnie. Do tego stopnia, że na początku naszej znajomości Mat pytał, czy jestem pomalowana czy nie, bo ładnie wyglądam (haha, nie byłam :D). Te zabiegi pozwoliły mi zaoszczędzić mnóstwo czasu i poczuć się pewniej na co dzień. To właśnie komfort, na który stawiam. Taki, który ułatwia mi życie.
Jak wygląda moje (nie-) idealne życie?
Pamiętam jak dziś… Rodzinny dom, salon, telewizor, MTV i pewien teledysk. Impreza na jachcie, szampan, modelki, taniec, śpiew, zabawa. Ogólna sielanka. I 13-letnia wówczas Plamka wpatrzona w ten obrazek. Tata powiedział mi wtedy, że prawdziwe życie tak nie wygląda, że to tylko klip. :D Oczywiście, miał absolutną rację, choć dla mnie to absolutny truizm.
Dlaczego o tym wspominam?
Bo dołączyłam do bardzo ważnej dla mnie kampanii #ŻycieBezŚciemy organizowanej przez markę DayUp, czyli producenta pyszności ze zdjęć poniżej i teraz to ja będę w roli taty! ;)
Ja już swój tydzień bez ściemy mam dawno za sobą. Od tej pory czuję się zdecydowanie lepiej. Dziewczyny, zachęcam Was do zrobienia tego samego i w związku z z tym mam dla Was małe wyzwanie, ale o tym niżej…
Chcę Wam powiedzieć, że pora skończyć z tym wyidealizowanym życiem, które oglądamy z zafascynowaniem na Instagramie. Czas dodać do tego ogromną dozę dystansu. Zobaczyć, jak to wygląda za kulisami…
Ja, jako blogerka z 7-letnim stażem, czuję się wręcz zobowiązana, by zaprosić Was do siebie i pokazać swoje #ŻycieBezŚciemy. Pokazać więcej naturalności i spontaniczności, zamiast zaplanowanych sesji i stylizacji na bloga.
Bo musicie wiedzieć, że jestem normalnym człowiekiem.
Nie zawsze mam dobry dzień czy też dobry humor. Jestem sangwinikiem, który przez godzinę jest cholernie przygnębiony i nie może przestać się martwić, tylko po to, by na kolejną godzinę przestać się martwić (brzmi jak absurd, ale tak właśnie jest), uśmiechać się pod nosem do samej siebie i obcych ludzi na ulicy, bo coś poszło po mojej myśli.
Nie zawsze lubię obcisłe sukienki. W zasadzie to wolę te rozkloszowane, w obcisłych czuję się kiepsko. Szpilki noszę tylko na większe wyjścia (i to zazwyczaj przez pierwsze 3 godziny), bo szkoda mi moich kolan.
W domu czasami mam bałagan, choć jestem pedantką i każdy przedmiot musi mieć swoje miejsce oraz idealnie komponować się z pozostałymi. Chodzę i podsuwam wszystko do krawędzi.
Noszę dresy, bo je lubię. Uważam, że w połączeniu ze skórzaną ramoneską tworzą naprawdę rewelacyjny duet.
Aż nazbyt przeklinam, choć nie zdarzyło mi się to nigdy na blogu. Ale uwierzcie, walczę z tym.
I jeszcze coś… Nie znoszę mówić do telefonu, nagrywać siebie oraz słuchać swojego głosu, dlatego nie uświadczycie go na moim InstaStories. Ale na potrzeby tej kampanii umieszczę wkrótce specjalny filmik, w którym opowiem Wam o moim wyzwaniu #ŻycieBezŚciemy. Już teraz wiem, że będzie mega trema i wielkie przełamywanie się, ale mam też nadzieję, że będzie dobrze. :)
#ŻycieBezŚciemy – konkurs
I teraz to, na co czekacie… :D
Konkurs, w którym do wygrania jest KURS JĘZYKOWY W DOWOLNYM MIEJSCU NA ŚWIECIE! Nieźle, co? :) Oczywiście, wraz z zakwaterowaniem i przelotem. Brzmi świetnie, więc już Wam mówię, co należy zrobić, by wziąć w nim udział.
Wystarczy przeżyć swój tydzień bez ściemy i podzielić się tym doświadczeniem z innymi.
Odnosicie wrażenie, że wokół nas króluje ściema? Wszędzie oczekuje się od nas perfekcyjności. W pracy zawsze nienaganny wygląd, świeże i wypoczęte, uśmiechnięte. W domu? Idealne żony i matki. W social mediach kreujemy swoje własne „ja” – niekoniecznie zgodne z tym, jakie jesteśmy naprawdę. Czas z tym skończyć!
Chodźcie tutaj i weźcie udział w konkursie – Życie Bez Ściemy – konkurs DayUp
I nie dajcie sobie wmówić, że wszystko musi być idealne – wcale nie musi, serio. :)
Buziaki! :)
5 comments
a co z konkursem 2skin? Dzisiaj miały być wyniki
Mamy małe opóźnienie, ale na pewno dzisiaj je ogłosimy :)
Genialny wpis Asia!!!
Dziękuję, Aniu! :)
Rewelacyjny wpis i świetne zdjęcia! :)
Myślę, że należy więcej o tym mówić. Zbyt wiele nastolatek i nie tylko wzoruje się na tym, co przedstawia im telewizja, internet, ulubione gwiazdy. Przez to popadają w kompleksy, depresje, kopiują coś, co być może nie jest prawdą. Ludzie powinni przestać się oszukiwać. Nabrać więcej dystansu i po prostu mniej się przejmować. Być sobą, spełniać swoje, a nie czyjeś marzenia i wymagania.