Hej Kochani!
Już za kilka dni wyruszę po raz kolejny w świat! (Edit: Wpis powstał przed wyjazdem do Włoch.) Tym razem czeka mnie dwutygodniowy wypad do Włoch, podczas którego dosyć często będę się przemieszczać. W planach mamy zwiedzanie wielu klimatycznych miasteczek takich jak Positano czy Salerno, ale nie zabraknie turystycznych atrakcji typu Pompeje czy stolica Włoch – Rzym. Zarezerwowaliśmy juz 5 miejsc noclegowych w przeróżnych miastach. To chyba pierwsza podróż, w której tak często będziemy zmieniać miejsce zamieszkania! Szczerze? Nie mogę się już doczekać! Uwielbiam poznawać nowe miejsca, smaki, kultury. A Włochy to zdecydowanie jedna z moich ulubionych destynacji. Na samą myśl o wyjeździe mam w głowie smak pizzy, przepysznej mozarelli, pachnących cytryn (zbieraliście kiedyś cytryny prosto z drzewa? niesamowicie pachną!<3)… Szum morza, błękit wody, delikatny piasek pod stopami… Uśmiecham się na samą myśl o tym. Tak bardzo mi tego brakuje, choć od ostatniego wyjazdu minął zaledwie miesiąc!
Ale wiecie czego najbardziej nie mogłam się doczekać? Pakowania! :D
Pewnie uznacie to za banalne, ale jestem z tych osób, które uwielbiają się pakować. Dla mnie pakowanie walizki (a w zasadzie plecaka) to wręcz rytuał.
Chcecie wiedzieć, jak to wygląda w przypadku blogerki modowej? Już Wam mówię...
Po pierwsze – robię intensywny research w Internecie, jeśli nie znam miejsc, które mam zamiar zwiedzić. Chcę wczuć się w ich klimat, zobaczyć budynki, roślinność, ludzi, żeby wiedzieć, jakie stylówki przygotować na wyjazd. Wiadomo też, że inaczej spakuję się do Włoch, a inaczej do Szwajcarii czy na Islandię.
Po drugie – szukam odpowiednich ubrań w sklepach oraz wyciągam ubrania z szafy i wybieram spośród nich te, które najbardziej pasują do wyjazdu. Czekam na kuriera (nawet teraz, gdy piszę ten post, czekam na ostatnią paczkę, w której znajdują się 3 sukienki, które zabiorę ze sobą do Włoch:D).
Po trzecie – tworzę stylizacje. Gdy mam już wszystkie ubrania, rozkładam je na podłodze w pokoju, układam w zestawy, sprawdzam co z czym dobrze wygląda, a co mogę zostawić w Polsce. Dobieram buty i biżuterię. W zależności od tego, ile dni spędzę na wyjeździe, tyle samo zestawów staram się przygotować. Wiadomo jak to jest na wyjazdach – tu coś wybrudzę, tu coś się zniszczy, rano ubiorę się w plażową tunikę, wieczorem w coś bardziej sexy. Staram się być przygotowana na każdą okazję! :D
Po czwarte – upewniam się czy rzeczywiście tego wszystkiego potrzebuję. Walczę sama ze sobą i z kilogramami bagażu, których mogę się pozbyć. To ostatnia chwila i często rezygnuję z jakichś albo bardzo szalonych stylizacji albo bardzo zwykłych, których na co dzień bym nie ubrała w Polsce, więc w kraju docelowym również ich nie założę. Rozsądek górą!
Po piąte – prasuję ubrania przed spakowaniem. Nie wożę ze sobą żelazka podróżnego, bo to zbędny balast, który później będę musiała nosić ze sobą przez cały wyjazd – mam raczej nadzieję, że ubrania, które wybrałam na wyjazd, to ubrania z serii “wystarczy mnie raz wyprasować i będę dobrze wyglądać cały czas”. :D Ewentualnie jeśli coś bardzo się pogniecie w podróży, liczę, że na miejscu będzie jakieś żelazko.
Generator pary Tefal – recenzja
Gdy marka Tefal zaprosiła mnie do współpracy i zaproponowała przetestowanie generatora pary Pro Express Ultimate, nie wiedziałam, czym dokładnie jest ten generator, dlatego postanowiłam się dowiedzieć i przetestować go na własnych ubraniach. Na zdjęciach sprzęt wyglądał jak żelazko z dodatkowym dużym czymś. Hmm… Postanowiłam, że warto poszerzyć swoje horyzonty i przetestować generator pary tuż przed wyjazdem na wakacje. Wiadomo, ubrania same się nie wyprasują. Dodam, że ze wszystkich czynności domowych najbardziej nie lubię prasowania i rozwieszania prania. :)
Czym wyróżnia się generator pary Pro Express Ultimate Tefal?
Według producenta generator pary w stosunku do zwykłego żelazka zapewnia znacząco wyższą efektywność prasowania. Generator pary Tefal Pro Express Ultimate bez problemu poradzi sobie nawet z grubymi i trudnymi do rozprasowania tkaninami (obrusy (zwłaszcza lniane), pościel oraz bardzo delikatne ubrania). Dzięki bardzo wysokiemu ciśnieniu pary i silnym uderzeniom pary uzyskujemy odpowiednie nawilżenie materiałów, a co za tym idzie – dwukrotnie szybsze rozprasowywanie tkanin.
Para w żelazku = kamień wypadający z żelazka prosto na ubrania? W przypadku generatora pary problem kamienia odpada dzięki specjalnie wyjmowanej szufladce Calc Collector, która jest przeznaczona do usuwania osadów wapiennych.
Spalone ubrania? W generatorze pary możemy swobodnie regulować parametry na uchwycie żelazka, więc prasujemy wszelkie możliwe tkaniny bez obaw o ich uszkodzenie.
A jak to się ma w rzeczywistości? Już Wam mówię…
Generator pary – moje wrażenia
Pierwsze wrażenie po podłączeniu sprzętu? Wow, to działa. I jak dużo pary daje!
A wiecie co jest najlepsze? Do wyboru są tylko trzy tryby: eco, delicate i normal – dzięki temu nie trzeba za bardzo kombinować.
Powierzchnia prasująca jest śliska, więc żelazko gładko sunie po ubraniach i nie ma opcji, żeby cokolwiek się spaliło. W tym roku spaliłam już ulubioną bluzkę i sukienkę, którą miałam na sobie dwa razy – oczywiście, przy pomocy zwykłego żelazka. Jestem przekonana, że gdybym wtedy prasowała generatorem pary, nadal mogłabym się nimi cieszyć.
Ekstremalnie skuteczne prasowanie? Zdecydowanie tak. Bardzo łatwo jest wyprasować delikatne jedwabne/poliestrowe bluzki oraz trudne do wyprasowania koszule i sukienki wykonane z bawełny lub lnu (znacie to uczucie, gdy prasujecie od godziny jedno ubranie, a ono nadal wygląda kiepsko? no właśnie, o tym mówię). Prasowanie generatorem jest zdecydowanie szybsze, więc mamy więcej czasu na przyjemności. A jak ktoś nigdy nie był fanem prasowania (tak jak ja), to przy generatorze pary można nawet się przełamać i trochę je polubić. :)
Jestem gotowa na wyjazd! Włochy, nadchodzę! <3
Mam też dla was krótki filmik – to mój drugi film w życiu i mam nadzieję rozkręcać się w tym temacie. Zachęcam Was do subskrypcji i oczywiście obejrzenia go! :)
11 comments
Bardzo ciekawy wpis. Sama zastanawiam się nad takim generatorem albo żelazkiem parowym.
Generator jest super! Wcześniej podchodziłam do niego sceptycznie, ale po spaleniu dwukrotnie swoich ulubionych sukienek, postanowiłam spróbować generatora – on nie pali ubrań. :D <3
Świetna jest ta walizka! Choć dla mnie chyba jednak odrobinę za mała ;)
Haha ta walizka tylko do zdjęć, ja zazwyczaj podróżuję z plecakiem. :)
Cudnie wyglądasz! :)
Ja akurat poluję na dobry, poręczny steamer.
Ja też chciałam kupić steamer, ale moja siostra odwiodła mnie od tego pomysłu. :)
Super wpis. Jakbym widziała siebie podczas pakowania. Zwłaszcza: “walczę sama ze sobą i z kilogramami bagażu”. Tak, to zdecydowanie ja :)
Haha, dokładnie! :D To jest najgorsze! :D
ciekawy artykuł
Dziękuję! :)
z pakowaniem na wyjazd nie mam problemu.. problem jest zawsze spakować się z powrotem ;p