Hej Dziewczyny!
Dzisiaj mam dla Was wpis, o który bardzo często mnie pytacie, a mianowicie chodzi o mój codzienny makijaż. Na wstępie zaznaczę, że nie przepadam za mocną tapetą, ale miewam drobne problemy z cerą, które wolę maskować, niż pokazywać całemu światu. Zazwyczaj mam przedłużone rzęsy, dzięki czemu nie muszę używać tuszu do rzęs oraz wykonany makijaż permanentny ust, brwi i powiek (kreska na górnej powiece), więc nieskromnie powiem, że bez makijażu wyglądam znośnie i raczej nie straszę dzieci na ulicach. Całe szczęście! Ale to nie znaczy, że wyglądam wystarczająco ładnie, więc wciąż muszę się malować. :D
Tu znajdziecie wpisy, które mogą Was zainteresować:
Do stworzenia dzisiejszego wpisu zachęciły mnie Wasze wiadomości na Instagramie, gdy jakiś czas temu dodałam na Stories informację o promocji na podkład, którego zazwyczaj używam. Otrzymałam mnóstwo pytań na jego temat. Podobnie było w przypadku zdjęcia z kolejnym podkładem, którego używam – klik. Akurat kilka dni temu skorzystałam z promocji w Hebe i kupiłam na zapas mnóstwo kosmetyków, których używam od dawna, postanowiłam więc je obfocić i pokazać na blogu. Wybaczcie, że nie nagrałam filmiku krok po kroku jak nakładam makijaż, ale raczej się do tego nie nadaję. ;)
Krok #1 – baza, korektor
Bazę rozświetlającą Catrice kupiłam kilka dni temu pierwszy raz w życiu, żeby zobaczyć, jakie daje efekty. Póki co użyłam jej jeden raz – jest lekka, łatwo się ją wklepuje w twarz, rozświetla. Nie jest to kosmetyk, którego będę używała na co dzień, ale do zdjęć na bloga lub na większe wyjścia bardzo chętnie.
Korektor Catrice to produkt, którego używam od dawna. Ma odpowiednią konsystencję (nie za lekką, nie za ciężką), fajnie się rozprowadza, nie podkreśla zmarszczek i ładnie zasłania cienie pod oczami. Używam koloru Light Beige 2.
Krok #2 – podkład
Czas na kosmetyk, który mógłby mi w zasadzie wystarczyć do makijażu. Podkład Catrice HD Liquid Coverage idealnie kryje, ale podobno zapycha pory. Nie wiem, czy to prawda, ale zauważyłam, że gdy mam go bardzo długo na twarzy, po zmyciu moja cera jest bardziej kapryśna, dlatego staram się nie nosić go całymi dniami na twarzy. Używam go na większe wyjścia, gorsze dni i zdjęcia na bloga :D, natomiast na co dzień stosuję podkład, który zobaczycie niżej… Moje kolory to 040 latem, gdy jestem bardzo opalona, 030, gdy opalenizna powoli schodzi, 020 zimą.
Podkład kryjąco-dotleniający Oxygen Foundation to moje odkrycie ostatnich miesięcy. Jest idealny na co dzień – ładnie kryje, a przy tym nie zapycha. Nie ma potrzeby stosowania na niego pudru, bo świetnie wygląda bez tego i fajnie rozświetla twarz. Napisałam o nim na Instagramie ponad miesiąc temu (dopisek: wpis powstał w ubiegłym roku), a cały czas dostaję od Was wiadomości z podziękowaniami i pochwałami dla podkładu! Odcień 107 u mnie sprawdza się przy mocnej opaleniźnie, natomiast aktualnie używam odcienia 104.
Krok #3 – puder
Kupiłam go przypadkiem i przypadkiem się zakochałam. Na ostatnich wakacjach w Hiszpanii skończył mi się puder sypki, a bez niego nie wyobrażam sobie makijażu (robiłam tam zdjęcia do kampanii na blogu). Weszłam do pierwszej lepszej drogerii w poszukiwaniu sypkiego pudru w kolorze Banana i sięgnęłam po markę, którą doskonale znam – Make Up Revolution. Puder okazał się hitem, więc kupiłam go ponownie. Świetnie matuje i jest baaaardzo wydajny.
Krok #4 – bronzer, rozświetlacz, róż
Tworząc ten wpis, uświadomiłam sobie, że zrobiłam źle zdjęcia, więc proszę, nie bierzcie do siebie dosłownie kolejności. Tak naprawdę krok 4 to bronzer, róż i cienie do brwi, ale niech już tak zostanie. ;)
Bronzer Bahama Mama to absolutny must have w każdej kosmetyczce. Dla mnie jest idealny, nie błyszczy się, doskonale konturuje twarz. Jedyny minus – rozsypuje się po najlżejszym upadku.
To samo niestety dzieje się z rozświetlaczem Mary Lou, dlatego właśnie mój jest aktualnie w rozsypce. Kiedyś skleiłam go w całość wódką, ale później upadł ponownie, a ja doszłam do wniosku, że w sypkiej postaci też jest ok. Używam go jako cień do powiek oraz tradycyjny rozświetlacz na policzki, łuk kupidyna, czubek nosa.
Jeśli chodzi o róż, to jestem tradycjonalistką. Uwielbiam zapach tego od Bourjois, więc ciągle go kupuję (czasami zmieniam kolory, ale bardzo rzadko). Jest poręczny i mały, zmieści się do każdej kosmetyczki.
Krok #5 – cienie do brwi
Moje ukochane cienie do powiek to te z Catrice! To chyba już moje piąte opakowanie. W środku jest mała szufladka z pęsętą.
Krok #6 – błyszczyk do ust lub pomadka
Rzadko kiedy maluję mocno usta, bo uważam, że żaden kolor nie pasuje mi do twarzy. W ciemnych wyglądam staro, w jasnych zbyt infantylnie, dlatego na co dzień stawiam na delikatny połysk w postaci błyszczyków do ust lub po prostu pomadek ochronnych, od których jestem uzależniona. Na większe wyjścia używam pomadek w płynie. W tym roku to jedyny kolor, jaki mi w miarę pasuje – Eveline Oh My Lips. Polecam, fajna konsystencja. :)
Na dzisiaj to już tyle. Jeśli macie jakieś pytania, śmiało pytajcie!
Buziaki!
7 comments
Korektora Catrice używałam, ale jednak Maybelline Instant Eraser Anti-Age bije go na głowę. ;) Podkład Catrice jest naprawdę dobry. Świetnie kryje, jest wydajny i długotrwały. Jednak po jego użyciu pojawiały się u mnie drobne wypryski, więc wróciłam do Revlona. Róże Bourjois to kultowe kosmetyki. Wracam do nich do często. Reszty niestety nie znam z doświadczenia, tylko ze słyszenia. Może kiedyś wypróbuję. :)
Ja też bardzo lubię ten podkład :)
Kosmetyki jak kosmetyki… ale te opakowania! No cudo!
Jeszcze nie miałam okazję korzystać z kosmetyków The Balm, ale bardzo chętnie to zrobię :-)
Polecam korektor Catrice – stosuję go pod oczy i przez cały dzień nic się z nim nie dzieje (może nieco oksyduje), jest bardzo wydajny, no i ta cena :) z podkładu tej marki też byłam zadowolona – satynowa skóra przez cały dzień nawet mi się nie marzyła, bo zwykle po 2 h się święcę :/ niestety mnie zapycha i odpada.
powiem szczerze, że nigdy nie używałam bazy
ja na co dzień używam tylko tuszu, podkładu i pudru :D